Koncerty w Filharmonii Narodowej stały się dla poniatowskich zespołów tradycją – celowo unikam słowa „rutyna” – choć uśmiechnięta od ucha do ucha Ciocia Jadzia w tym roku pełna była obaw; czy będą świeczki? Małe Aniołki?
Ciociu! Bądź spokojna. Będzie wszystko, a nawet więcej!
Pewnej pięknej niedzieli, a było to dokładnie 12 grudnia bieżącego roku, grupa dzieci wraz z nauczycielami i rodzicami wyruszyła dwoma autokarami, aby podziwiać piękny, odrobinę zmotoryzowany krajobraz i delektować się warszawskim klimatem.
Czarujący wstęp. Chociaż… Chyba nie tak powinien wyglądać początek, jeśli chciałoby się pozostać wiernym prawdzie. Więc może… jeszcze raz.
Którejś niedzieli, nie wiadomo czy pięknej, bo było zbyt rano (4:00 – pobudka!), żeby zwracać uwagę na warunki zewnętrzne, niektórzy zaspani, inni w euforii, ale koniec końców ponad 70 osób ruszyło do pracy! Wyjątkowo nic się nie popsuło, a autobusy stanęły przy ulicy Młodzieżowej zadziwiająco… na czas. Słowem – Magia Świąt.
W pierwszej części koncertu zaprezentował się Scholares Minores, przedstawiając cztery utwory ze swojego programu oraz staropolskie kolędy. Zasłuchana publiczność ożyła na słowach „O aniołowie, z nieba posłowie…”, a mała publika pokazywała palcami dostojnie wkraczające na scenę małe aniołki. Trzy anielice i jeden pan anioł publicznie wygłosili swoje wątpliwości dotyczące wizyty Archanioła u Boga. Wiadomo było tylko, że „Archanioł wracał z nieba z obliczem wesołym”. A więc coś się tam w górze musiało wydarzyć!
Na scenie pojawiła się Święta Rodzina. Ach, cóż to była za Święta Rodzina!
Pracowity Józef zamarł na widok Archanioła, a Maryja usłyszawszy Dobrą Nowinę zemdlała upuszczając haft, co nie uszło uwagi barokowo ubranym komentatorom z zespołu Scholares. Bo tak to dawniej przekazywano wszelakie wieści – nie za pomocą SMS-ów, ale właśnie z ust do ust. A że święty Józef chciał Archanioła prosić na kusztyczek (mały kieliszek wódki)… to nie wiadomo, jak się to wszystko dalej potoczyło.
O pasterzu słów kilka… „co poniósł i wilka”, albo raczej turonia. Ale oba stworzenia czarne, włochate i z kłapiącą paszczą, więc można się było pomylić. Gwoli ścisłości kronikarskiej – pasterze z turoniem, jak i trzej królowie, spisali się znakomicie w rolach… niemych! Ale za to wymagających swobodnego poruszania się na scenie.
„Cicha noc” wykonana przy zgaszonym świetle wprowadziła publiczność w kolędowy nastrój. Każde dziecko trzymało lampkę – efekt był znakomity. Przeplatany wierszami program kolędowy wzbogaciła wiązanka kolęd międzynarodowych – hiszpańskich, francuskich, angielskich, holenderskich, niemieckich i włoskich.
„Bóg się rodzi” tradycyjnie wycisnęło z oczu słuchaczy kilka łez, a wszystko skończyło się ku radości najmłodszych widzów „Mikołajem”, który… o zgrozo – nie wziął ze sobą słodyczy dla dzieci. Anioły uratowały Mikołaja i zapobiegły utracie autorytetu w oczach maluchów – no bo co to za Mikołaj bez cukierków? Po koncercie z ust wielu gości padały pochwały i podziękowania za „magiczny występ”. Gratulował także Wojciech Fibak, zainteresowany bliższym kontaktem z zespołem i przyjazdem do Poniatowej. Zapraszamy! Prawdziwe Anioły, które widziały całe przedstawienie z pewnością głośno biły skrzydłami.