BERLIŃCZYK, KTÓREMU W DUSZY GRA… MUZYKA DAWNA (czyt. Scholaresowa)

Miś brunatny imieniem Kolber przybył wraz z niemiecką delegacją do siedziby „Szczygiełków”, by… dostać skrzydeł i pozostać już na zawsze.
Dziewiętnastoosobowa delegacja z Berlina – tak jak trzydzieści jeden lat temu podczas uroczystości podpisania umowy partnerskiej między Berlinem a Poniatową – wysłuchała w miniony wtorek (14 maja) koncertu „Scholares Minores pro Musica Antiqua”.
Goście spędzili 110 minut w siedzibie zespołów, by usłyszeć ponadto piosenki dziecięce w wykonaniu „Małych Szczygiełków” i „Średnich Szczygiełków” . Prezentowane utwory, poprzedzane krótkimi zapowiedziami w języku niemieckim (Anna Karwat) lub polskim i angielskim (Witold Danielewicz), zachwyciły słuchaczy. Ogromną niespodzianką dla gości był, wyczarowany przez panią Danusię z zespołowych archiwów, film dokumentujący uroczystości podpisania umowy partnerskiej. W muzycznym popołudniu w siedzibie zespołów przy ul. 11 Listopada 5, oprócz gości z Berlina, uczestniczyli także przedstawiciele władz samorządowych Poniatowej oraz rodzice wykonawców i zaproszeni goście.
Ukłonem w stronę wykonawców oraz państwa Danielewiczów był wykonany ręcznie w firmie Margarete Steiff miś, którego berlińscy notable ofiarowali podczas tego spotkania z zespołem. Powiększył on trzyosobową dotychczas rodzinę berlińskich misiów reprezentowaną przez Berlinera Pierwszego, Drugiego i Trzeciego. Najstarszy z niedźwiadków – Berliner Pierwszy ma, wstyd się przyznać, trzydzieści jeden lat i był świadkiem podpisania polsko-niemieckiej umowy o partnerstwie między Poniatową a Berlinem w 1993 roku, więc będzie miał o czym opowiadać Kolberowi.

Ostatni z misiów swoje imię zawdzięcza skrótowi słów Kol(ejny) Ber(lińczyk) – dalsza numeracja kolejnych berlińskich misiów w przypadku tego okazu (uskrzydlonego muzyką, a więc artysty) byłaby nie na miejscu, stąd modyfikacja dotychczasowej dynastycznej tradycji. W końcu… spodziewamy się, że będzie ich WIĘCEJ!